...

Lot Balonem nad Jakuszycami

Dostajemy informację - LECIMY!

Na ten dzień czekaliśmy z niecierpliwością od kilku miesięcy. Wstępnie termin został ustalony na wrzesień, ale o konkretnym dniu miały zadecydować warunki pogodowe. W końcu, z dwudniowym wyprzedzeniem dostajemy informację – LECIMY!

I tak 13 września, parę minut po godzinie piątej rano, na pobliską stację benzynową podjechała po nas czerwona terenówka z przyczepą. Poznajemy się z załogą Opony Express Balloon Team tj. Mirkiem, Marysią, Dawidem i Mateuszem i ruszamy z nimi w kierunku Jakuszyc.

Wstępnie rozpoczęcie lotu miało się odbyć z Polany Jakuszyckiej (przy nowopowstałym Dolnośląskim Centrum Sportu), jednak ze względu na niekorzystny wiatr zdecydowaliśmy się poszukać innego miejsca. W tym celu udaliśmy się do sąsiadujących Czech, gdzie już po kilkunastu minutach udało nam się znaleźć idealny teren z dobrym dojazdem – Harachov Skiareal.

Startujemy kilka minut po godzinie siódmej.

Z pobliskiego Harrahova

Jeszcze zanim rozpocznie się rozkładanie sprzętu trzeba sprawdzić warunki meteorologiczne. Do tego zadania wykorzystuje po prostu wypuszczony w powietrze balonik z helem. Na podstawie jego lotu pilot jest w stanie określić siłę i kierunek wiatru.

Na szczęście tym razem wiatr nam sprzyja. Ekipa zatem w błyskawicznym tempie zabiera się za przygotowanie balonu do lotu. Na trawie zostaje rozwinięta kilkunastometrowa czasza, do której jest przymocowany kosz wiklinowy. Do nadmuchania kopuły używa się mocnego wentylatora, a gdy jest już wystarczająco wypełniona powietrzem, odpala się palniki z gazem. Gorące powietrze ustawia balon do pionu. To znak, że pora wchodzić do środka. Na polecenie Mirka wspięliśmy się po koszu i wskoczyliśmy do wewnątrz.

Startujemy kilka minut po godzinie siódmej. Słońce jest jeszcze nisko. W sezonie letnim najlepsze warunki do latania balonem są tuż po świcie lub tuż przed zachodem słońca, ponieważ w tych porach występuje tzw. zjawisko termiki, która sprawia, że powietrze jest niestabilne.

W ciągu kilu sekund znaleźliśmy się kilkadziesiąt metrów nad ziemią.

Oderwanie się od ziemi jest niesamowitym przeżyciem! Balon wzbił się w powietrze niespodziewanie szybko, a zarazem bardzo lekko. W ciągu kilu sekund znaleźliśmy się kilkadziesiąt metrów nad ziemią. To właśnie wtedy, spoglądając na świat z lotu ptaka, wzbudziły się w nas ogromne emocje. Z wrażenia po prostu zaniemówiliśmy. I tak przez dłuższą chwilę, w zupełnej ciszy i milczeniu podziwialiśmy zniewalające widoki.

Kierowaliśmy się w stronę Jakuszyc, wznosząc się dosłownie kilka metrów nad czubkami drzew. Po chwili, znad wierzchołków gęstych, iglastych lasów dostrzegliśmy DCS Polana Jakuszycka, czyli nasze pierwotnie planowane miejsce startu. W oddali widać było  nieczynną kopalnię kwarcu Stanisław, Wysoki Kamień i zabudowę Szklarskiej Poręby. Wiatr delikatnie znosił nas na wschód. Lecieliśmy już teraz dokładnie nad pasmem Karkonoszy, kierując się ku Śnieżce.

Z góry podziwialiśmy panoramę izersko-karkonoską. Na horyzoncie było widać już Szrenicę, a zaraz za nią wyłaniające się niczym morska piana, Cumulusy. Musieliśmy wzbić się wyżej. Z całkowitej ciszy wybił nas głośny huk włączonego palnika. Buchające płomienie uniosły balon wysoko ponad taflę chmur. Tu prawdopodobnie osiągnęliśmy pułap naszego lotu, czyli ponad 2600 m. Wiatr pokierował nas z powrotem na czeską stronę.

Panował też tu niesamowity spokój.

Znajdowaliśmy się nad przełęczą karkonoską

Niestety nie byliśmy w stanie dostrzec Śnieżnych Kotłów, jednak widok przelewających się po niebie chmur i wyłaniających zza nich górskich szczytów robił na nas ogromne wrażenie. Panował też tu niesamowity spokój. Kiedy na chwilę udało nam się wypłynąć z morza chmur, znajdowaliśmy się nad przełęczą karkonoską. Pod nami dawne schronisko turystyczne, a obecnie trzy i pół gwiazdkowy hotel – Spindlerova Bouda, a tuż obok, po polskiej stronie, skromne schronisko PTTK Odrodzenie. Lecieliśmy wzdłuż szlaku turystycznego. Widoczność była bardzo dobra, jednak o tej porze górskie grzbiety były jeszcze zupełnie puste.

Minęliśmy Słoneczniki i poszybowaliśmy bezpośrednio nad Wielkim Stawem. Na horyzoncie było już widać Samotnię i Mały Staw. Powoli zbliżał się cel naszej wyprawy – Śnieżka. Mieliśmy obawy, czy uda nam się zobaczyć najwyższy szczyt Sudetów, bo wierzchołek góry był osłonięty chmurzastą pierzyną. Gdy jednak podlecieliśmy bliżej,  sprzyjające nam wiatry rozdmuchały ją na tyle, że przez moment mogliśmy podziwiać Królową Karkonoszy w całej swej okazałości i to z wyjątkowej, innej niż wszystkie perspektywy.

Tym razem lądowanie przebiegło bezproblemowo

Nasza podniebna podróż powoli dobiegała końca. Zmierzaliśmy w stronę Kowar z zamiarem lądowania. Teren z górzystego zmieniał się na pagórkowaty. Ze wszystkich stron rozpościerały się  gęste lasy świerkowe, na których tle przemieszczał się cień naszego balona. Ponownie czubki drzew były niczym na wyciągnięcie ręki. Wkrótce zaczęły się pojawiać pierwsze zagospodarowania

Pierwsze próby lądowania podjęliśmy w Kowarach. Na miejscu czekała już na nas reszta załogi Opony Express Balloon Team. Jednak tak jak w przypadku startu tak i teraz wiatr postanowił zmienić nasze plany. Po kilku nieudanych zejściach odpuściliśmy. Po raz ostatni ruszyliśmy wysoko w górę i poszybowaliśmy z nad przełęczy kowarskiej do Ogorzelca. Jeszcze przez chwilę mogliśmy się nacieszyć przepięknymi widokami. Tuż pod naszymi nogami zna I właśnie tutaj nasz lot miał swój finisz.

Tym razem lądowanie przebiegło bezproblemowo. Nasz Pilot zlokalizował odpowiednie miejsce i w dość szybkim tempie zaczęliśmy schodzić w dół. Trzymając się kosza dwiema rękami, na lekko ugiętych nogach, uderzyliśmy delikatnie w ziemię. Kosz natychmiast się odbił i ponownie opadł. Wylądowaliśmy.    

Średnia Prędkość km / h
0
Maksymalna Prędkość km / h
0
Wysokość minimalna metry
0
Wysokość maksymalna metry
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Seraphinite AcceleratorOptimized by Seraphinite Accelerator
Turns on site high speed to be attractive for people and search engines.